Siedziba Zakonu Niewolników Zdrady znajduje się na jednym ze stromych zboczy rosłych gór Yiäle, na dalekim wschodzie. Przyjmuje tych, których przeszłość pływa w najmroczniejszych odmętach zbrodni lub niesłychanej niesprawiedliwości, która nakładała na nich surowe, niezasłużone kary. Wraz z dołączeniem do Ordo Servi Proditor mają szansę na odkupienie swoich win, starcie hańby ze swego imienia i odnalezienie upragnionego spokoju. Pozostałe zakony leżące na zachód od niego to m.in. Ordo Luce Tenebris (Zakon Światła Mroku), będący nadzieją na dom dla wielu. Ordo Fallax Spes (Zakon Zwodniczej Nadziei) łączący w jedno najbardziej dopasowane pary, budując potęgę na surowych zasadach, czy Ordo Aeterna Nox (Zakon Wiecznej Nocy), którego członkowie znani byli niegdyś jako Jeźdźcy Chaosu. Jego sercem najmroczniejsze dusze. Na północy Ordo Aetas (Zakon Wieków), gdzie panują anioły i demony, jak zwykli nazywać swe smoki. Południe zaś objęte opieką pozostało przez Ordo Corvus Albus (Zakon Białych Kruków), który prowadzony przez Starszyznę, spaja w jedność światłe pary.
*Blog powstał na potrzeby wątków wprowadzanych w życie innych Zakonów. Nie przyjmujemy nowych członków.
Zesztywniała... Jej ciało napięło się jak struna kiedy odsunął ją od siebie, kiedy tak bardzo zmienił się wyraz jego twarzy, kiedy wyczuła napięcie jakie wypełniło powietrze... Odetchnęła głęboko, chcąc uspokoić rozszalałe serce. Chwilę wodziła za nim wzrokiem kiedy chodził w jedną i w drugą stronę, niczym dzikie zwierze zamknięte w małej klatce. "Taki jest właśnie Biały Kruk, Tharinie." Jej nieśmiały śpiew przerwał w końcu nieznośną ciszę. "Otula opiekuńczymi skrzydłami nie patrząc w oczy przeszłości. Nie ocenia, ani nie rozlicza z tego co wydarzyło się kiedyś, dawno... Kim bym się stała osądzając to co zrobiłeś wiele lat temu? Przecież teraz jesteś kimś zupełnie innym." Przerwała słysząc jego następne słowa, opuściła głowę. Przez sekundę wydawało jej się, że nie podźwignie tego ciężaru, że pożałuje tego że doprowadzili do tej sytuacji. Podniosła jednak głowę i spojrzała mężczyźnie prosto w oczy. "Przeklęty? Sam na siebie wydałeś taki wyrok. Pokaż mi kogoś, kto chociaż raz nie zbłądził, kogo sumienie nie jest splamione krwią? Uważasz, że nie jesteś lepszy od byle mordercy czającego się w ciemnym zaułku, ale nie widzisz tego, że potrafiłeś przezwyciężyć w sobie zło i zacząć pomagać innym. Większość z tych, którzy osiągnęli dno, już nigdy z niego się nie podnieśli..." Wstała, nie chciała by patrzył na nią z góry, był jednak od niej wyższy i niewiele to dało. "Strach? Czego mam się bać, Tharinie? Ciebie? Uważasz, że powinnam?" W jej oczach było wyzwanie...
OdpowiedzUsuńWidząc jak sam się uspokaja, ona również pozwoliła sobie na rozluźnienie. Odetchnęła głęboko i pozwoliła by napięte mięśnie odpuściły. Jej sarnie oczy, w których ciągle odbijało się wyzwanie, nie przestawały uważnie obserwować mężczyzny, jego reakcji... Kiedy stanął przy niej, sprawiał wrażenie, że uległ jej słowom, że być może przekonała go do swoich racji. Nie była jednak tego taka pewna... Tego co zrobił później, nie spodziewała się zupełnie. Zaskoczył ją... Kiedy poczuła jego delikatne, ale jednocześnie pewne i zdecydowane usta na swoich, po plecach przeszedł ją dreszcz. Mięśnie zupełnie się rozluźniły, a ona czując jak ją obejmuje wiedziała, że jest bezpieczna. Że nic się w tej chwili nie liczy, ani wątpliwości jakie targały nią do tej pory, ani niepewność towarzysząca jemu. Kiedy odsunął się lekko, spojrzała mu w oczy, w których nie widziała już złych emocji, jakie przed chwilą w nim gościły. Ich stalowy kolor nie był chłodny ani surowy, a ona w jakiś sposób wiedziała, że od dawna nie spoglądał na kogokolwiek w ten sposób. Że być może będzie jedyną istotą, oprócz jego smoczycy, która zasługuje na takie spojrzenie. Uśmiechnęła się lekko. Tharin działał na nią jak magnez, a teraz, kiedy tak na nią spoglądał, tym bardziej nie mogła oprzeć się jego urokowi. Położyła dłoń na jego poliku, pogładziła lekko rozkoszując się bliskością jego ciała, po czym przyciągnęła go ponownie do siebie, chcąc by ich usta znowu się połączyły.*
OdpowiedzUsuńKolorowe rybki, nieświadome sceny, której zostały świadkami, od czasu do czasu wyciągały pyszczki na powierzchnie pragnąc otrzymać jakiś smakołyk. Nie wiedziały, że nie mają na co liczyć, a para Przywódców dwóch przeciwnych Ordo w ogóle nie zwraca na nie uwagi. Rybie oczka odprowadziły wzrokiem chwilowych gości, dopóki ci nie zniknęłi w tajemnym przejściu, uśmiechających się i trzymających za ręce.*
Aerlin zaprowadziła Tharina z powrotem do swojej komnaty. Po drodze, w ciemnym korytarzu łatwiej było jej ukryć podekscytowanie, miała wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy jej z piersi. Trzymali się za ręce, jego dłoń była większa od dłoni nimfy, przez co obejmowała ją praktycznie całą, a ona czuła ciepło jakie od niego bije. Ten krótki spacer pozwolił jej na kilka głębszych oddechów i dojście do siebie. Poza tym nie chciała zbytnio narażać się na niepożądane spojrzenia. Jej pokój był najbezpieczniejszym miejscem pod tym względem. Wybranie się do biblioteki o tej porze, nie było dobrym pomysłem. Aerlin znała zwyczaje Almariel i Mulkhera, co znaczyło że spotkanie ich tam jest zagwarantowane. Oczywiście zamierzała powiedzieć przyjaciółce o wizycie Tharina, jednak dopiero po jego odjeździe.
Kiedy weszli do komnaty pociągnęła go w kierunku jednej ze ścian. "Pokarze ci coś. Zaufałeś mi, teraz ja zaufam tobie. Właściwie oprócz Jivreg'a o tym miejscu wiedzą tylko Almi z Mulkiem. To jest moje sanktuarium, jak dla ciebie twoje piękne róże." Wyśpiewała cicho kilka słów i stojąca przed nim ściana zniknęła ukazując mały ogród botaniczny. Jej dumę... Na suficie fluoryzował porost zabarwiając pomieszczenie na niebiesko. Dawał niewiele światła, jednak na tyle dużo by widać było wszystko wyraźnie. Kryształ, za dnia wpuszczający odpowiednią ilość światła, skrzył się teraz gnieniegdzie odbijając światło gwiazd. Aerlin podeszła do jednego z pojemników, w którym rósł niczym nie wyróżniający się krzaczek. "To twój kwiat prawdy, a raczej jego odnoga. Próbuje nakłonić sadzonkę do wydania kwiatu. Jako odrębna roślina, powinna zakwitnąć niezależnie od swojej, jakby to ująć, 'matki'." Jak na razie z marnym skutkiem. Skrzywiła się lekko. Jak każdy nie lubiła niepowodzeń. Kiedy meżczyzna do niej podszedł, pozwoliła sobie pocałować go delikatnie. Nie poznawała samej siebie, być może świadomość, że Tharin zostanie jedynie kilka dni sprawiała, że nie chciała później żałować swojego niezdecydowania. Zwłaszcza teraz, kiedy mężczyzna wyrzucił z siebie przeszłość, a ona to zaakceptowała, co sprawiło, że przybliżyli się do siebie. Pocałunek tylko przypieczętował ich uczucia, sprawiając, że obydwoje wiedzieli, że czują to samo.
OdpowiedzUsuńPaszczopęd poruszył się ospale i ziewnął przeciągle reagując na pojawienie się gości. Przez krótką chwilę można było podziwiać imponujący komplet zębów, który niejednego mógł przyprawić o dreszcze. Widząc nimfę zrobił minę, którą Aerlin interpretowała jako uśmiech i wyciągnął w jej stronę główkę. Pogłaskała go, uśmiechając się pod nosem. Ukucnęła przy nim, Tharin podąrzył w jej ślad. "Jivreg ma do mnie pretensje, że go tutaj trzymam, ja jednak nie potrafię się z nim rozstać. Wiesz, że są zakazane? Szybko rosną i wymykają się spod kontroli, swojego czasu narobiły nie mało kłopotu mieszkańcom. Ja jednak potrafię opanować jego prawdziwą naturę." Spojrzała na Tharina chcąc zobaczyć jego minę, nie ukrywała dumy ze swoich eksponatów. "Nie ma oczu, a otaczający świat rozpoznaje za pomocą zapachów i powiewów powietrza jakie wytwarzamy. Wydaje mi się, że również słyszy co do niego mówię." Ponownie pogłaskała roślinę, która przylgnęła do jej dłoni chcąc by nimfa jak najdłużej się nim zajmowała. "Zaryzykujesz? Może cię polubi?" Z jej twarzy nie znikał lekki uśmiech.
Uśmiechnęła się, kiedy Tharin ubrudził palec dotykając jednego z jej mchów. "Ta wydzielina sprawia, że rany szybciej się goją. Są dosyć przydatne. Z resztą, któż by od nich wymagał dobrego wychowania." Zaśmiała się cicho. Spochmurniała jednak, kiedy usłyszała kolejne pytanie mężczyzny. Poruszyła się niespokojnie. "Gdybym to ja wiedziała... Pierwsza roślina potrzebowała towarzystwa innej by zakwitnąć. Okazał się nim zwykły rumianek. Możliwe jest jednak, że każdy egzemplarz wymaga innego kompana. To by wyjaśniało dlaczego są tak rzadkie i niespotykane. Ktoś, kto poznałby sekret za pierwszym razem, mógłby później bez przeszkód je hodować. Jak jednak widać nie jest to takie proste. Może to i dobrze... Strach pomyśleć jakby serum prawdy dostało się w czyjeś niepowołane ręce. I tak zbyt wiele zła panoszy się po tym świecie." Przeniosła uwagę z powrotem na swojego ulubieńca, który rozkoszował się jej dotykiem. "Masz rację, Tharinie. Zęby. I to nieliche, są niezwykle ostre. Nie wiem jakie jest jego pochodzenie, myślę że jest wynikiem eksperymentu jakiegoś złośliwego maga, który chciał uprzykrzyć ludziom życie. Wydaje mi się, że jest to jedyny egzemplarz jaki ocalał. Ale nie obawiaj się, one nie przemieszczają się z miejsca na miejsce. Pod tym względem są dokładnie takie same jak inne rośliny." Ponownie zaśmiała się słysząc odpowiedź mężczyzny. Spojrzała na paszczopęd i przemówiła pieszczotliwie. "Widzisz, wielki Tharin, przywódca Ordo, się ciebie boi, mój mały." Roślina słysząc te słowa z zadowoleniem kłapnęła paszczą, nimfa podrapała go po głowie i wstała. "No dosyć tej wycieczki." Wyprowadziła mężczyznę poza pomieszczenie i zaklęciem przywołała maskującą ścianę. Kiedy się odwróciła, zobaczyła że na parapecie siedzi biały kruk. Nie wiedziała jak długo ptak ich obserwował. Podeszła do niego i wyciągnęła rękę, na którą delikatnie wskoczył. Podeszła do Tharina. "Wy już się znacie." Jakby na znak kruk zakrakał donośnie i zatrzepotał skrzydłami.
OdpowiedzUsuńPokręciła z niedowierzaniem głową słysząc słowa mężczyzny. "Jak mogłabym handlować czymś takim. Tharinie, takie substancje mogą jedynie pozostać w rękach przywódców Ordo, a i to w szczególnych okolicznościach. Nie... coś takiego nie mogłoby mieć miejsca. A sława? Cóż takiego to jest i po co miałabym jej pragnąć? Czyż tutaj nie mam wszystkiego, czego potrzebuję? Nimfy nie znają takich uczuć Tharinie, nie pragniemy rozgłosu, zainteresowania, chcemy jedynie żyć w spokoju, pomagając sobie nawzajem w pełnej harmonii z naturą. Nic więcej... Mimo, że tak bardzo różnię się od moich sióstr, które zostały w naszej dolinie, wiele we mnie jeszcze przyzwyczajeń i idei, wśród których dorastałam." Jej wzrok złagodniał, kiedy obserwowała mężczyznę, sposób w jaki obchodził się z białym krukiem. Był szorstki, ale jednocześnie przemawiała przez niego troska. "Wysyłałam tylko jego. Nazywa się Kaar'dun." Uśmiechnęła się łagodnie, po czym wyciągnęła rękę, by kruk mógł na nią wskoczyć. Podeszła do okna i odprawiła posłańca do swojego gniazda. Zastanowiła się nad kolejnym pytaniem Tharina. "Gry? Co konkretnie masz na myśli? Oczywiście niektórzy grają w karty, ale ja nie jestem w tym zbyt dobra. Oprócz tego mamy tradycyjne szachy czy warcaby. Są również gry magiczne." W jej oczach pojawiła się iskierka, bez trudu można było odgadnąć jak nimfa spędza wolny czas. "To byłoby dla ciebie dobre ćwiczenie... Gra, gdzie magicznie sterujesz stworzeniami należącymi do konkretnego żywiołu. Oprócz tego magiczne szachy, działające na podobnej zasadzie. Możemy również zmierzyć się w pojedynku zręcznościowym, gdzie z sterty rozsypanych patyczków wyławiasz jeden, nie poruszając innymi. Oprócz tego, ćwicząc wnikanie w umysły, mógłbyś odgadywać jaki obraz sobie wyobrażam. Możliwości jest wiele. Na co byś miał ochotę? Nie jesteś zmęczony? W końcu długi dzień za tobą." W jej sarnich oczach pojawiła się troska, Tharin mógł nie zaznać snu od kiedy wyruszył z Ordo...
OdpowiedzUsuń"To faktycznie musiałoby być bardzo wąskie grono, a i tak pewnie ciągle bym się martwiła, czy proszek nie wpadł w niepowołane ręce. To potężna broń..."- Wzruszyła ramionami dając znak, że już taka jest. "Pochwały? Wiesz, Tharinie wszystko zależy od tego, kto jest takowej adresatem." Posłała mu powłóczyste spojrzenie i uśmiechnęła się łagodnie. Kiedy zaczął opowiadać o uczelni jaką mogłaby założyć zamyśliła się i wyjrzała przez okno przypatrując się gwiazdom. Zgiętym palcem wskazującym pocierała podbródek. "Uczniów? Wydział naukowy? Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Zawsze kojarzyłam naukę typowo z Ordo, wiesz... żeby uczyć potencjalnych przyszłych jeźdźców. Ale znaleźć kogoś z podobnymi predyspozycjami jest bardzo ciężko. Jest tyle różnych magii... aur... Poza tym wymagałoby to nie lada wysiłku, zaangażowania, a to nie jest dobry moment... Może kiedyś..." Odwróciła się do niego i znowu uśmiechnęła, ale tym razem wydawałoby się, że uśmiech ten zawiera smutek i ból. Kiedy Tharin wybrał grę skinęła do niego głową, jakby dokładnie takiego wyboru się spodziewała. "Chodźmy więc." Poprowadziła go najpierw do kuchni, gdzie spędzili dłuższą chwilę zastanawiając się jaki alkohol wybrać. Później zakradli się do biblioteki by zabrać jeden egzemplarz szachów. Aerlin bawiły takie podchody. Kiedy już wrócili do komnaty, zaczęła powoli rozkładać pięknie rzeźbione pionki na szachownicy. Kątem oka obserwowała jak Tharin radzi sobie z alkoholem...
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się, kiedy Tharin nalał jej niewielką ilość wina do kieliszka i zamarł w oczekiwaniu na jej degustację. Nie spuszczając wzroku upiła niewielki łyk i pozwoliła by chłodny, lekko słodkawy napój rozlał się po języku. Podsunęła mężczyźnie naczynie dając znak, że aprobuje ich wybór. Miało idealną temperaturę, Aerlin nie lubiła gdy alkohol serwowano ciepły. Uśmiechnęła się do myśli, cóż więcej potrzebne jej było do szczęścia? Miała obok siebie Tharina, pili wyśmienite wino, wokół panował niebywały spokój. I nie istniało nic więcej, nie było problemów, jutra... Dokończyła rozkładanie szachów i przyjrzała się swojemu dziełu. Za każdym razem nie mogła się nadziwić z jakim kunsztem wykonane zostały poszczególne pionki. Zgrabne pegazy, smukłe wieżyczki, dostojni gońce... Sprawiały wrażenie, jakby zaklęciem wyrwani z prawdziwego świata zastygli w tych pozach po wieki. "Które wybierasz?" Spojrzała na mężczyznę chcąc odpowiednio ustawić planszę. Nachyliła się nad szachownicą i złapała za jej brzegi, jakby od niechcenia muskając ramię Tharina.
OdpowiedzUsuńWino sprawiło, że rozluźniła się jeszcze bardziej... Nie poświęcała zbyt wielu myśli grze, obserwowała jak zachowuje się Tharin. Bawiły ją jego poważne miny kiedy zastanawiał się nad następnym ruchem, ewidentnie starając się pokazać się jej z jak najlepszej strony. Dlatego wykonała kilka nieprzemyślanych ruchów, które teraz mogły doprowadzić ją do porażki. Almariel od razu wytknęła by jej błędy... cóż, grając z przyjaciółką nie pozwoliłaby sobie na takie rozkojarzenie. Upiła kolejny łyk wina, które nieznośnie zaczęło się ocieplać. Skrzywiła się lekko.
Dotyk jego ciepłej dłoni przywrócił ją do rzeczywistości. Czy tak bardzo było po niej widać to, że myślami krąży wokół innych spraw? Tak bardzo przyzwyczaiła się do samotnego spędzania czasu, że przestała zwracać nawet na to uwagę. Czasem jedna niespodziewana idea, jedno spostrzeżenie sprawiało, że jej umysł oddalał się od teraźniejszości. A może to Tharin tak dobrze czytał jej z twarzy? Spojrzała na niego i nagle się wystraszyła. Czy zachowała się niegrzecznie, czy uraziła swojego gościa? Za nic by tego nie chciała. Spojrzała na ich złączone dłonie i powrócił spokój razem z dotykiem jego szorstkiej skóry. Przy nim czuła się bezpiecznie...
OdpowiedzUsuń"Nie... Oczywiście, że nie... Przepraszam, zamyśliłam się na chwilkę." Po chwili, kiedy dotarł do niej sens jego słów uśmiechnęła się lekko. Hulankę? Nie pamiętała już kiedy ostatnio się tak naprawdę bawiła. Chyba kiedy zawarli sojusz między Zakonami. Przyzwyczaiła się do obowiązków, trosk, ciągłego troszczenia się o innych, a ostatnio zwłaszcza o Jivreg'a. Chwile te przerywane były jedynie spotkaniami z przyjaciółką, które jednak nie
zdarzały się tak często jak by sobie tego życzyła.
"Czy podopieczni Wilka nie znają znużenia, ani zmęczenia? Nie musisz udawać przede mną niezniszczalnego Tharinie." Uśmiechnęła się do niego łagodnie. Wiedziała jak bardzo mężczyzna nie lubi pokazywać słabości. Chciała jednak, żeby wiedział, że przed nią nie musi udawać, że przy niej może czuć się swobodnie i nie pilnować się na każdym kroku. "Poza tym... nie wiem czy jeszcze potrafię, czy pamiętam jak to sie robi. Tak długo nie opuszczam terenów Ordo, że zapomniałam jak wygląda zewnętrzny świat." Machnęła niedbale ręką starając się pokazać, że to nic takiego, głupstwo. "Moje pojawienie się wzbudza zawsze niezdrową ciekawość, nie jest mi łatwo wtopić się w tłum... Mało istot wie kim naprawdę jestem i mnie zna. Jesteś przygotowany na to, że inni będą się w nas wpatrywać?" W jej oczach pojawiło się napięcie, lekki strach. Tak naprawdę nigdy nie zapuszczała się do miasta czy nawet wsi bez konkretnego powodu, ani bez absolutnej konieczności. Nie chodziło o to, że może stać się jej krzywda, wiedziała jakie posiada umiejętności i umiała skutecznie się bronić, ale w tłumie, wśród istot kompletnie jej nieznanych, w miejscach zatłoczonych, hałaśliwych jak przydrożne tawerny czuła się nieswojo i obco. Nie potrafiła się rozluźnić, a spokój przychodził dopiero gdy wracała do lasu. Ale nigdy też nie była w takich miejscach w towarzystwie mężczyzny. Zazwyczaj sama. Czy obecność Tharina przy jej boku mogłaby to zmienić? Czy świadomość, że jest pod opieką mężczyzny, któremu nieobce są jak sam określił 'hulanki' i obyczaje panujące w takich miejscach pomoże? Zauważyła, że przygląda się jej badawczo. Znowu to zrobiła! Znowu pochłonęły ją własne myśli. Zaśmiała się z zakłopotaniem. "Jeśli takie masz życzenie, z pewnością znajdzie się jakieś 'odpowiednie' miejsce."
Uśmiechnęła się słysząc komplement. Nie bardzo jednak wierzyła w podany przez mężczyznę powód zainteresowania swoją osobą. Wstała powoli, jakby z ociąganiem ciągle nie do końca przekonana co do tego pomysł, ale trudno, odwrotu już nie było. *
OdpowiedzUsuńJechali w zupełnych ciemnościach, co nie sprawiało jej większego kłopotu. Znała ścieżki, którymi podążały często jedynie zwierzęta. Na ramiona założyła ciemnobrązowy płaszcz, który jednak nie ukrywał jej motylich skrzydeł. W przeciwieństwie do skrzydeł dobrze umięśnionych, umocowanych na kościanym szkielecie, które mogły szczelnie przylgnąć do pleców swoich właścicieli, przez co stawały się prawie niewidoczne, jej tego nie potrafiły.
Miała nad nimi władzę jedynie w zakresie składania i rozkładania. Dlatego nawet jakby chciała, nie potrafiła ich schować. Często sprawiało jej to wiele kłopotów, od razu rzucały się w oczy, za bardzo... Coraz bardziej oddalali się od mlecznego zamku a ona czuła jak niewidzialna moc zaciska się wokół jej żołądka z coraz większą siłą. Wciągnęła głęboko powietrze i wypuściła powoli wdzięczna losowi, że Tharin je nie może obserwować. Rozluźniła spięte mięśnie ramion. Pirita parsknęła pytająco. Nimfa położyła jej dłoń na szyi dając znak, że nic złego się nie dzieje. Wtedy odezwał się Tharin.
"Powinniśmy dojechać w niecałą godzinę. Znam skróty." Poprowadziła klacz w gęstwinę, zanurzyli się ponownie w mroku, którego nie oświetlały nawet nieliczne promienie księżycowej poświaty.*
Wjechali do miasteczka przez nikogo nie zatrzymywani. Na terenach graniczących z Ordo, mieszkańcy czuli się bezpiecznie i już dawno zaprzestali wystawiania nocnych straż. Brama miasta stała otworem. Nimfa uważała to za lekkomyślność i głupotę, ale dzisiejszej nocy było jej to na rękę. Wolała uniknąć konieczności tłumaczenia się kim są i po co tutaj przybyli. Karczmę słychać było z daleka. Skoczna muzyka i radosne okrzyki nie zakłócane
dziennym gwarem niosły się daleko w noc. Mieszkańcy znużeni po całym dniu ciężkiej pracy oddawali się beztroskiej zabawie. Beztroska... Nimfa nie pamiętała już jakie to uczucie.
Kiedy tylko zajechali przed wejście, ze środka wyskoczył młody chłopak gotowy by zabrać ich konie do stajni. Tharin pomógł jej zsiąść, odesłali chłopaka gapiącego się na nią szeroko otwartymi oczami i weszli do środka. Od progu uderzył w nią hałas, skoczna muzyka grana
przez czterech grajków, gwar rozmów, w nozdrza wdarła się woń piwa, palonego tytoniu i ugotowanych dań. Wnętrze było zatopione z półmroku, jakby zapalone licznie świece i pochodnie nie były w stanie poradzić sobie z swoim zadaniem. Rozejrzała się niepewnie nie zdejmując kaptura z głowy. Gdzieś obok rozległ się brzęk tłuczonego szkła, Aerlin odwróciła się gwałtownie w tamtym kierunku, a w jej dłoni zaświeciła szmaragdowa poświata. Zniknęła jednak równie szybko jak się pojawiła, kiedy nimfa stwierdziła brak zagrożenia. Oczy gości karczmy powoli zaczęły się zwracać w ich kierunku. 'No to się zaczyna' pomyślała w duchu i spojrzała na Tharina szukając u niego pomocy.
"Ale... to było tylko w razie obrony..." powiedziała cicho i zrezygnowana dała się pociągnąć Tharinowi w głąb lokalu. Łatwo było mu mówić, on miał pod ręką pięście, jej siłą była magia. Musiała być przygotowana na każdą ewentualność. Mimo to czuła się tak jakby się ośmieszyła. Kelner skierował ich w stronę stolika i dopiero kiedy usiedli, pozwoliła sobie na zdjęcie kaptura płaszcza do tej pory skrzętnie ukrywającego jej oblicze. Napięcie ciągle jej towarzyszyło w przeciwieństwie do Tharina, który wyraźnie się rozluźnił. "Dziękuję, nie jestem głodna... Poza tym nie sądzę by mieli tutaj wiele bezmięsnych potraw. Ale jeśli masz na coś ochotę, nie krępuj się." Uśmiechnęła się do niego lekko. W niedługą chwilę na ich stole pojawiła się karafka z winem i dwa kieliszki. Tharin napełnił oba naczynia, a ona z ulgą wypiła łyk karminowego alkoholu. Musiała przyznać, że było całkiem niezłe... i schłodzone. Rozejrzała się po izbie. Kilka par wywijało przy orkiestrze w takt skocznej muzyki. Sprawiali wrażenie jakby świat przestał dla nich istnieć. Prości, zwykli ludzie, którzy świętowali zebranie plonów, kolejny dzień przeżyty w zdrowiu, cokolwiek, co warto było uczcić zabawą. Nimfa poczuła iskierkę zazdrości, ona nie potrafiła tak beztrosko oddawać się przyjemności. Zawsze nad jej umysłem majaczyły troski, zmartwienia, problemy. Uśmiechnęła się lekko. Zakony przyczyniały się do tego, by w życiu tych ludzi mogła gościć radość i by można było bez zmartwień po prostu tańczyć. A może tak bardzo przyzwyczaiła się do długowieczności i spokoju jakie dawały mleczne mury, że zapomniała jak to jest żyć jedynie chwilą obecną? Oderwała spojrzenie od wirujących par i omiotła wzrokiem ludzi siedzących przy stolikach. Przy jednych pary trzymały się za ręce, przy innych prowadzono zaciekłe negocjacje i interesy, jeszcze inne zajęte były przez pojedyncze osoby. Zdawałoby się nic szczególnego. Dopiero po chwili wyłapała ciekawskie spojrzenie jakie rzucił w jej stronę jeden z chłopaków towarzyszący dziewczynie. Mężczyzna dwa stoliki dalej przyglądał jej się bezwstydnie taksując jej sylwetkę i oblizując obleśnie wargi. Szybko odwróciła od niego spojrzenie. Upiła kolejny łyk wina i skupiła całą swoją uwagę na Tharinie, który przyglądał jej się z zawadiackim uśmiechem. Co planował? Czy powinna już się obawiać? Odwzajemniła nieśmiało jego uśmiech wciąż niekomfortowo czując się w tym miejscu. Jedyną rzeczą jaka powstrzymywała ją od wyjścia z karczmy była świadomość, że Tharin wreszcie rozluźnił się widocznie, a ona nie chciała psuć tego wieczoru.
OdpowiedzUsuńAerlin uśmiechnęła się lekko. Widać było, że Tharin doskonale obeznany jest z obyczajami panującymi w takich miejscach. Dosłownie jak ryba w wodzie. Byłą to kolejna rzecz, która tak bardzo ich różniła. Nimfie zrobiło się smutno. Kiedy jednak mężczyzna złapał ją za rękę i pociągnął w głąb sali, szybko odrzuciła od siebie to uczucie. Nie słyszała co Tharin powiedział nieprzyjemnemu typowi, który wcześniej nie odrywał od niej wzroku, miała tylko nadzieję, że uwaga odniesie spodziewany skutek. W następnej chwili jednak świat zewnętrzny przestał dla nich istnieć. Wirowała w tańcu prowadzona przez silne ramiona Tharina, pod wpływem jego dotyku stres odszedł, zapach jego skóry uspokajał. Nie zauważyła nawet kiedy zaczęła się śmiać, starając się nadążyć za szybkim rytmem wygrywanym przez muzyków i skomplikowanymi obrotami jakie narzucał jej Tharin. Wokół niej rozlegał się śmiech ludzi tańczących wokół, ledwo przebijający się ponad dźwięk instrumentów. Po kilku szybkich kawałkach, kiedy już prawie brakowało jej tchu, przyszła kolej na spokojną, romantyczną melodię. Tharin przyciągnął ją do siebie i objął ramieniem, uśmiechnęła się do niego i pogładziła dłonią jego polik.
OdpowiedzUsuńNa plecach czuła ciepło bijące od jego dłoni. Dotyk jego skóry przynosił spokój, a ona nawet nie zauważyła kiedy całe napięcie minęło. Wciągnęła powietrze w płuca delektując się zapachem tańczącego z nią mężczyzny. Spojrzała na jego twarz, w jego oczy, które w ciepłym świetle nie wydawały się tak zimne i surowe. Przyjrzała się jego bliznom. Jej wprawne oko medyka szybko wychwyciło krzywe, niechlujnie założone kiedyś szwy. Rany nie były leczone magicznie, musiały się goić w sposób naturalny. Ile bólu musiały kosztować Tharina? Kiedyś... Pogładziła delikatnie opuszkiem bliznę przecinającą jego policzek. To co dla jednych mogło wydawać się szpecącym śladem, inni uważali że jest symbolem doświadczenia i waleczności. Czy w ten właśnie sposób postrzegali swojego przywódcę podwładni w Ordo Servi Proditor? Jej rozmyślania brutalnie przerwał typ, który wcześniej natarczywie się jej przyglądał. Wyciągnął w jej kierunku rękę, ale nie zdążył nimfy nawet dotknąć. Tharin zareagował błyskawicznie i szybko unieszkodliwił intruza. Jej reakcja była równie szybka, widząc jednak co sie dzieje rozproszyła zgromadzoną w jej dłoniach magię. Cisza jaka zapadła w chwilę po tym wydarzeniu była nieprzyjemna, a Aerlin wydawało się, że powietrze stało się gęste i ciężkie. Szarooki znowu wybawił ich z opresji i wyprowadził ją na zewnątrz. Po drodze do drzwi obserwowała jednak kątem oka otoczenie gotowa wyłapać jakiekolwiek zagrożenie. Z ulgą powitała chłodne, nocne powietrze. Przywitało ich parsknięcie koni, które już czekały na nich przed wejściem. Stajenny ulotnił się sekundę później. Słysząc słowa Tharina, nimfa podeszła do niego. "Mówiłam ci, że tak będzie. Zawsze się to tak kończy... Nie twoja wina. " Zarzuciła mu ramiona na szyję. "Nikt nigdy mnie w ten sposób nie bronił." Uśmiechnęła się lekko i pocałowała mężczyznę. Na początku delikatny pocałunek po chwili przemienił się w namiętny uścisk. "Wracajmy do zamku." Szepnęła mu cicho do ucha.
OdpowiedzUsuń"Rozpuszczone? Czy po prostu nie stłamszone batem, ani karną ręką?" Cmoknęła na klacz, która ochoczo wyrwała do przodu, jakby nie mogąc się doczekać powrotu do domu. Dopiero po chwili poczekała, aż Tharin się z nią zrówna.
OdpowiedzUsuń*
Kiedy weszli do komnaty, mężczyzna odebrał od niej płaszcz i przejechał dłonią po skórze jej ramienia. Uśmiechnęła się ciepło. Nie była przyzwyczajona do takich gestów, od chwil wspólnie spędzonych z Malgranem nikt jej w ten sposób nie traktował. W Zakonie panowała dość luźna atmosfera, a za przywitanie wystarczało zwykłe skinięcie głową. Nikt nie dbał o takie rzeczy jak odsuniecie krzesła czy zabranie kobiecie odzieży. To trochę dystansowało... Zadziwiało ją jak ona sama upodobała sobie takie gesty. Dla nimf, które całe życie spędzają wśród sióstr, takie traktowanie nie miało miejsca. Dlaczego więc to tak bardzo jej schlebiało?
Kiedy dotknęła myślą wspomnień o Malgranie, poczuła ból. Czy powinna powiedzieć o nich Tharinowi? Czy to coś zmieni? Czy nie powinna patrzeć w przyszłość, zamiast sięgać ku przeszłości, jak uczył tego Biały Kruk?
Nalała do kieliszków wina, które zostało jeszcze w butelce. Podała szkło Tharinowi i usiadła na łóżku. Gestem nakazała mu usiąść obok.
"Tharinie... Chcę, żebyś wiedział... Byłam z kimś.. tutaj w Ordo. Nie udało się. Tak właściwie nie wiem dlaczego. Oddaliliśmy się w pewnym momencie od siebie, a na powrót żadne z nas nie miało już siły. Nie chcę, żeby coś takiego stało się z nami. Wiem, że nie będzie łatwo. Jak dwie istoty oddalone od siebie tyloma stajami, może ciągle być blisko ze sobą, skoro nie udało się to tym, którzy mieszkali pod jednym dachem? Ale chce spróbować... Chce być z Toba. Tak... naprawdę. Chcę wiedzieć, że tam za górami jesteś i o mnie myślisz. Tak jak ja myślę o Tobie od kiedy przyjechałeś do Ordo. Rzuciłeś na mnie czar?" Zaśmiała się lekko i upiła łyk wina. "Nie chcę, żebyś wyjechał, ale jeszcze bardziej boję się tego, że wyjedziesz, a ja nie będę miała odwagi by z Tobą być. Mam dość patrzenia na to co wypada, a co nie. Dzisiaj... niech nic innego się nie liczy" Kątem oka przyglądała mu się, jego twarz wydawała się nieporuszona, ale jego oczy... Czy tylko ona potrafiła z nich odczytać tyle emocji? Odebrała od niego kieliszek i odstawiła oba naczynia na podłogę. Przysunęła się bliżej, dłonią pogładziła jego polik, szyję, obojczyk. Jej palce co chwile natrafiały na blizny, pod wpływem dotyku pojawiła się szmaragdowa poświata. Aerlin nie zawsze to kontrolowała, wiedziała że magia mieszkająca w jej sercu pojawiała się samoistnie pod wpływem emocji. Delikatnie odchyliła koszulę. Pocałowała go lekko i krótko, żeby na ustach poczuł muśnięcie takie jak zostawiają skrzydła motyla. Czekała na jego odpowiedź. Nie chciała go pośpieszać, nie tej nocy. Mieli jeszcze dla siebie czas.
Uśmiechnęła się do niego słysząc komplement. "Zapewne nawet ono mi w tej chwili zazdrości..." Pogładziła ręką jego polik i pocałowała lekko. Spojrzała głęboko w stalowe tęczówki.Chciwie wciągnęła jego zapach wymieszany z wonią tytoniu i pozostałościami po olejku, który dała mu do kąpieli. "Pozwól mi roztaczać nad tobą opiekę...Dam ci coś... Dar, którym jeszcze nikogo nie obdarzyłam..." Poczekała, aż mężczyzna skinie przyzwalająco głową. Położyła prawą rękę na klatce piersiowej Tharina na wysokości serca. Spomiędzy jej palców wystrzeliła szmaragdowa poświata razem z towarzyszącą jej mgiełką, jakby nimfa trzymała dłonią zielony ogień. Po krótkiej chwili magia wniknęła w ciało mężczyzny i wszystko zniknęło. "Kiedy zostaniesz ranny, ja będę wiedziała... Kiedy będzie źle, wtedy przybędę i ci pomogę. Aż tyle i jednocześnie tylko tyle mogę zrobić by czuwać nad tobą... Biały Kruk otuli skrzydłami potężnego Wilka." Objęła jego twarz dłońmi i pocałowała ponownie, tym razem jednak dłużej i namiętniej. Szmaragdowa poświata otuliła Przywódców Ordo. Jej motyle skrzydła powoli rozkładały i składały się na zmianę. Odsunęła się od niego lekko i szepnęła go ucha."Chodź, zejdźmy słońcu z oczu, żeby nie rzuciło na nas uroku. Nie nacieszyłam się jeszcze tobą..." Wzięła go za rękę i pociągnęła wgłąb komnaty. Półprzezroczysta koszula łagodnie opływała jej ciało, od czasu do czasu ukazując krągłości jej ciała. Nimfa poruszała się lekko niczym jedwabna wstążka niesiona jedynie podmuchami wiatru. Poprowadziła Tharina do łóżka i popchnęła lekko. Mężczyzna usiadł i powoli opadł na plecy uśmiechając się lekko. Aerlin nie kazała na siebie długo czekać, opadła na niego i zaczęła obsypywać jego usta, szyję i tors pocałunkami. Tharin podniósł się lekko i rękami podciągnął jedwabny materiał ku górze. I wtedy usłyszeli pukanie do drzwi... Umięśnione ręce mężczyzny zamarły na wysokości połowy uda nimfy ciągle trzymając koszulę. Aerlin uśmiechnęła się z zakłopotaniem. "No tak... Zapomniałam. Śniadanie." Szybko wstała i zarzuciła na siebie płaszcz. Od razu odesłała służbę i wprowadziła do komnaty wózek na kółkach zapełniony jedzeniem. Ostatnio z Jivreg'iem w ogóle nie schodzili na śniadania, dlatego służba przynosiła im posiłek do pokoju. A czekała ich prawdziwa uczta. Jedzenia zawsze było więcej niż potrzebowali, ale tym razem miała pewność, że Tharin naje się do syta. Nawet on nie da rady zjeść porcji, jakie szykowano dla Jivreg'a. Na stoliku pyszniły się rozmaitego rodzaju placki, naleśniki i bułeczki w towarzystwie dżemów, orzechów w miodzie i owoców. Do picia znalazł się zarówno sok, mleko, jak i orzechowy napar.Nimfa uśmiechnęła się do Tharina. "No to częstuj się. Smacznego." Zaśmiała się cicho kiedy podsunęła mu talerz trzykrotnie większy od jej własnego, który zazwyczaj przeznaczony był dla smoka.
OdpowiedzUsuń"Chociaż tyle może zrobić Biały Kruk dla Walecznego Wilka. Dać chwilę wytchnienia od problemów dnia codziennego." Uśmiechnęła się do mężczyzny. "Poza tym... lubię kiedy jesteś obok. Lubie też sprawiać ci przyjemność..." Zdawałoby się, że w jej sarnich oczach zatańczyła iskierka ekcsytacji i rozbawienia. Słysząc pytanie jakie zadał jej mężczyzna spoważniała lekko, skierowała swoje spojrzenie w stronę okna, sięgając myślami zielonego smoka. Odpowiedział jej prawie natychmiast przesyłając uczucie spokoju i zapewnienie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wiedziała jednak, że nie jest to do końca prawda, że w glębi jego duszy ciągle gości smutek i rozgoryczenie. Wróciła myślami do Tharina. "Oczywiście, że nie. Skąd przyszło Ci to do głowy? Jivreg wie, że jesteś moim gościem i sam zaproponował, że da nam tyle spokoju ile będzie nam potrzebne. Poradzi sobie, w końcu las jest jego prawdziwym domem, a nie mleczne mury Ordo.Czy Shi miałaby za złe, że jestem twoim gościem i chcesz zapewnić mi wszelkie wygody? Oczywiście nie zjem jej mięsa, a chyba głównie tym się żywi." Zaśmiała się lekko i upiła łyk orzechowego naparu. "Tak naprawdę to myślę, że Jivreg ucieszył się że będzie mógł pobyć w samotności trochę dni. Od czasu kiedy jego córka związała się z Łowcą smoków. To ona przywitała was na naszych ziemiach a jej jeźdźca widziałeś na uczcie z okazji naszego sojuszu, półanioł, srebrne długie włosy. Jivreg o mało nie zabił Triv'a, czego do dzisiaj nie może sobie wybaczyć. Ciągle zadręcza się myślami, wydając wyrok na Łowcę, wydałby wyrok również na włąsną córkę. Jeszcze wtedy nie wiedział o ich połączeniu. zaślepiła go chęć zemsty za te wszystkie smocze istnienia, które miał na sumieniu Triv. Później chciał, żebyśmy zrzekli się pozycji Przywódców, odeszli z Ordo, mówił że nie może nauczać innych kiedy sam dał się ponieść takim emocjom. Ledwo go przekonaliśmy z Almariel i Mulkherem, że powinniśmy zostać. Ale mimo upływu czasu, Jivreg ciągle myśli o tamtym wydarzeniu i unika kontaktu z pozostałymi." Jej motyle skrzydła zadrgały nerwowo." O mały włos nigdy byśmy się nie spotkali." Wzdrygnęła się niezauważalnie, machnęła w powietrzu dłonią jakby chciała odgonić od siebie nieproszone myśli. "Przepraszam cię Tharinie. Ostatnią rzeczą o jakiej powinnam rozmawiać to problemy, które są zapewne niczym w porównaniu z troskami goszczącymi w twoim sercu. Tym bardziej, że zapewne niedługo będziesz musiał wracać, a powinniśmy jak najlepiej wykorzystać poświęcony nam czas." Odstawiła kubek z naparem, wstała i leniwym krokiem, niczym drapieżnik polujący na swoje ofiary, zaczęła zbliżać się do mężczyzny. "Więc...na co masz ochotę Tharnie? Na wspólną kąpiel, przejażdżkę po lesie..." Nachyliła się i oparła dłonie na jego kolanach, ich twarze dzieliły zaledwie centymetry. "A może w ogóle nie będziemy dzisiaj stąd wychodzić?"
OdpowiedzUsuńAerlin bawiły skradanki, jakie urządzili na zamku, dzięki czemu towarzyszyło im ciągłe napięcie i lekki dreszczyk emocji. Poza tym miała Tharina tyko i wyłącznie dla siebie i nie musiał dzielić swojej uwagi pomiędzy pozostałych członków Ordo, i tylko to w tej chwili się dla niej liczyło. Minęło sporo czasu od kiedy czuła się w taki sposób adorowana i tak bardzo ważna dla mężczyzny. Kiedy wertowała księgi w poszukiwaniu wzmianki o jego wymarzonej róży, uśmiechała się słysząc czułe słowa jakie szeptał jej do ucha, a w jej oczach odbijało się ciepło uczuć jakimi go darzyła. Już prawie traciła nadzieję na to, że coś wreszcie znajdą. Zbiór ksiąg jakie posiadało Ordo był niezliczony, a oni już przejrzeli działy poświęcone ogólnie roślinom, ogrodnictwu, zielarstwu, kwiatom i krzewom. Wciąż dziwiło ją to zamiłowanie Tharina, był twardy niczym skała, nieustraszony, potrafił panować nad bandą niepokornych smoków i ich jeźdźców, a jego pasją były te jakże piękne i zarazem delikatne kwiaty. Tak wiele mówiło to o nim samym. Uśmiechnęła się do tej myśli. Ona poznała go już od zupełnie innej strony i wiedziała, że nielicznym było dane tego doświadczyć. Tym bardziej była bardziej zdecydowana by walczyć o ten związek. Ucieszyła się jeszcze bardziej, kiedy natrafili wreszcie na jakiś trop. Niepewny... ale zawsze. Widziała błysk w oczach mężczyzny, a jego ruchy zdradzały podekscytowanie. To mogło być to czego szukali. Niestety mimo najszczerszych chęci nie była w stanie odczytać całości tekstu, jedynie niewielkie fragmenty, które ani nie potwierdziły ani nie zaprzeczyły, że znaleźli wreszcie coś o ‘Lustrzanym Aniele’. Skinęła głową lekko słysząc prośbę Tharina. Zanim ktokolwiek zorientuje się, że księga zniknęła, ona zdąży ją odstawić na swoje miejsce. Poza tym, jaki pożytek z całej tej wiedzy, kiedy z większości nikt nie korzystał, a teraz mogła się przydać. Przecież ufała mu, wiedziała że nie pozwoli na zniszczenie ani zgubienie księgi. Przez to wszystko zupełnie straciła rachubę czasu i nawet nie zauważyła kiedy zrobiło się tak późno. Uświadomił jej to dopiero odgłos otwieranych drzwi i cichy głos przyjaciółki. Rozejrzała się bezradnie na bałagan jaki zrobili, nie bardzo wiedząc co teraz. Możliwe, że nikt by nie zwrócił uwagi na kolejną stertę ksiąg leżącą na środku alejki, ale kiedy tylko Almariel i Mulkher skierują się w ich stronę, nie ma siły by nie wyczuli ich aur. Nimfa mogła rzucić zaklęcie wytłumiające, ale istniało ryzyko że wyczują to również, a z tego nie będzie w stanie się racjonalnie wytłumaczyć. Jakby nie patrzeć znajdowali się w pułapce. Ukucnęła przy Tharinie nie wiedząc co robić dalej. Czy mężczyzna chciał zdradzić swoją obecność? A może jeśli będzie go ciągle ukrywała, poczuje się urażony że nimfa się go wstydzi? Z drugiej strony ukrywanie się miało wiele plusów. Spojrzała na Tharina, w jego stalowe oczy i już wiedziała. Pogładziła go po policzku, uśmiechnęła się lekko i wzięła za rękę. Takiego mężczyzny nikt nie powinien się wstydzić, takiego uczucia również ... Wstała ciągnąc go za sobą, poprowadziła z powrotem w stronę książek starając się zachowywać naturalnie i tak jakby ich pracy nic nie przerwało. Czekała aż Almariel i Mulkher wyłonią się spomiędzy regałów...
OdpowiedzUsuńNimfa weszła do pomieszczenia i przymknęła oczy, wciągnęła głęboko powietrze chłonąc nie tylko zapach, ale również liczne aury skrywające się w różnorodnych skorupach. Miała wrażenie, jakby została otulona przez cudowny, kolorowy kokon, gdzie nici przenikają się jedne w drugie razem tworząc niesamowitą tkaninę.Uśmiechnęła się. "Czujesz to Tharinie? Te maluchy, każdy zupełnie inny, każda energia jaką władają jest na swój sposób wyjątkowa i piękna. One nie zostały skażone złem tego świata. Zamknij oczy, otwórz serce, wyślij badawcze nici magii. Zobacz to co widzę ja...poczuj..." Dotknęła jego ramienia, jej dłoń zsunęła się niżej by połączyć się z jego dłonią. Pomogła mu odnaleźć w sobie magię i pokierowała, nie przestając obserwować jego twarzy...***
OdpowiedzUsuń"Masz rację, pamięć cię nie zawodzi. Te same,ani jednego nie brakuje. Długo Tharinie... Czekają zbyt długo. "Nimfa posmutniała wyraźnie. Dotknęła jaja, przy którym zatrzymał się mężczyzna. "Jest to problem, z którym borykamy się prawie od zawsze. Jak sam pewnie zauważyłeś, w Ordo nie ma zbyt wielu jeźdźców. Z resztą nawet nie o to chodzi. Z Almariel
wymyślamy coraz to nowe sposoby, by pomóc przeznaczeniu tych maluchów i znaleźć im tych, którzy są ich dopełnieniem. Co jakiś czas przybywa do nas grupka młodzików z pobliskich wsi i miast. Ci co chcą, ci których wysłali
rodzice, ci którzy mają nadzieję na lepsze życie. Wymieniamy się jajami z innymi zakonami. Niestety skuteczność tych działań jest mała. Mieliśmy nawet propozycje od możnych ludzi by wypożyczyć im jaja i wtedy zakres tych działań będzie jeszcze większy. Ale odmówiłyśmy. Są zbyt cenne, a ja nie wybaczyłabym sobie gdyby któremuś z nich cokolwiek się stało. A u was Tharinie? Jak to wygląda na włościach wilka? Może teraz, kiedy nasze Ordo zawarły sojusz, powinniśmy pomyśleć
również o takiej wymianie? Wtedy... moglibyśmy zobaczyć się znowu..." ***
Było już późno kiedy wyszli z Hodowli, dlatego Aerlin zaprowadziła Tharina prosto do komnaty. W pomieszczeniu panował przyjemny półmrok, nimfa poczekała aż mężczyzna dostrzeże wielką drewnianą balię, która stała przy jednej ze
Usuńścian. Krótkim szeptem wyczarowała szmaragdowe ogniki, które posłuszne jej woli zawisły nad balią. Uśmiechnęła się."Niespodzianka. Pomyślałam, że rozpieszczę cię jeszcze trochę." Nad wodą unosiły się obłoki pary dając ewidentnie świadectwo temu, że woda była przyjemnie gorąca, a służba gorliwie spełniła prośbę nimfy. Obok stał stolik, na którym stały dwa kielichy, butelka wina i różne zmyślne przekąski, owoce, orzechy, sery...Nimfa zwiewnym krokiem podeszła do swojego biurka i odkorkowała małą fiolkę. W pomieszczeniu rozniósł się zapach lasu, igieł,
mokrego runa, mchu, rosy. Kilka kropel olejku dodała do wody. Powolnym, hipnotyzującym ruchem zsunęła ramiączka sukienki. Cienki materiał upadł u jej stóp z cichym szelestem. Aerlin odwróciła się do Tharina, podniosła dłoń do twarzy i przywołującym gestem zaprosiła bliżej. Zaśmiała się wesoło i wskoczyła do ciepłej wody nie zważając na
mokre kleksy, które rozprysnęły się na mlecznej posadzce. Nalała wina do dwóch kielichów i poczekała aż mężczyzna dołączy do niej. Polała mu jedno naczynie, po czym wtuliła się w jego ramiona, oparła głowę na jego obojczyku. Wolną dłonią odnalazła jego dłoń i zaczęła gładzić zewnętrzną jej część. Nie pamiętała kiedy tak dużo się śmiała. Od
kiedy przyjechał, wydawało jej się że śni. Nie chciała się obudzić.